Złota Lista / Od 14 lat / Co czytać

Dzieci, których nie ma

 

Nie ma ich, a jednak są  – dopóki o nich pamiętamy

„Nie wolno nam dopuścić, by to, co się wydarzyło w obozie dla polskich dzieci w Łodzi, poszło w zapomnienie” – pisze Renata Piątkowska, autorka Dzieci, których nie ma.

To miejsce nazywane bywa „małym Oświęcimiem”, choć nie było tu komór gazowych i pieców krematoryjnych. Byli za to „wychowawcy”, bo naziści – jak na ironię – stwarzali pozory, że to ośrodek prewencyjny, mający wychowywać polskie dzieci… Wychowywać poprzez głód, bicie, brud, ciężką pracę, znęcanie się.

Tak okrutnych „metod wychowawczych” większość dzieci nie przeżyła. Wyniszczone fizycznie i psychicznie – umierały w tym piekle w piekle – obóz Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt mieścił się na terenie łódzkiego getta.

Opisanych przez Autorkę scen z życia codziennego „wychowanków” nie da się zapomnieć. Tych dzieci ciągnących niczym konie czterotonowy walec… I tych, które musiały okładać pejczem zaprzężonych kolegów. Dzieci upokarzanych od świtu do nocy.

Pobudka; gimnastyka, marsz (z niemieckimi piosenkami na ustach, „byle tylko zadowolić esesmanów”), pośpieszne mycie przy pompie na dworze, także zimą, na mrozie; apel; śniadanie (pajda gliniastego chleba (mleko było dla Niemców i… świń, nie dla dzieci), warsztaty. A to dopiero początek katorżniczego dnia wycieńczonych, poniewieranych „łajz” i „szczylów” dzieci (od „szczyli” Niemcy wyzywali te, które moczyły się nocą…).

Tak było od pierwszego dnia, gdy milcząc, wśród krzyków żandarmów, musiały przejść przez bramę do rejestracji, aż do tego ostatniego – który najczęściej był dniem ich śmierci. Wyzwolenia doczekało niespełna 900 „wychowanków”. Umierali z głodu, wycieńczenia, wskutek epidemii. Te, które przeżyły obóz, z trudem dostosowały się do normalnego życia – pisze Renata Piątkowska.

„Odebrano Wam życie, dziś dajemy Wam tylko pamięć” – czytamy na tablicy przed Pomnikiem Martyrologii Dzieci.

Tej książki z ilustracjami – jak w całej serii Wojny dorosłych – historie dzieci – Macieja Szymanowicza, nie da się zapomnieć. To ważne. Bo nie wolno nam nie pamiętać.

Nie wolno zapominać o „dzieciach, których nie ma” także dlatego, by taki dramat już nigdy się nie powtórzył.

                                                                                                                      Dorota Koman