Wywiad z psycholożką dr Teresą Jadczak-Szumiło zainspirowany opowiadaniem z tomu Gorzka Czekolada pod tytułem Życie pożyczone autorstwa Katarzyny Majgier.

Rozmawiała Irena Koźmińska.

Irena Koźmińska: Ala zamierza przeprowadzić gruntowny remont swojego ciała. Uważa, że zanim to nastąpi, nie warto o siebie dbać. Uczy się dobrze, by w przyszłości znaleźć wysokopłatną pracę i zarobić na planowane operacje plastyczne oraz luksusowy dom.

Teresa Jadczak-Szumiło: Kiedy zaczęłam czytać to opowiadanie, najpierw ogarnęło mnie niedowierzanie, a potem zdumienie, jak strasznie zmienił się świat od czasu mojej szkoły. My nie musieliśmy się mierzyć z takimi problemami, bo ich po prostu nie było. Jeśli ktoś wtedy miał operację plastyczną, to tylko z powodów medycznych. Dzisiaj programy, w których ludzie poprawiają operacyjnie swoje ciało przed kamerą, na oczach świata, biją rekordy oglądalności. Zupełny brak hamulców w pokazywaniu siebie, zanik poczucia intymności.

I.K. Młodzi ludzie są przez media bombardowani obrazami twarzy i ciał nie tylko pięknych, ale idealnych za sprawą fotoshopa. Nieprawdziwy i nieosiągalny dla większości wizerunek człowieka stał się wzorcem metra z Sèvres, od którego uzależniają się nie tylko młodzi.

T.S. Dzisiaj społeczeństwo za sprawą mediów, nagradza za wygląd, nie za rozum. By uchodzić za osobę piękną, trzeba być szczupłą, z idealną cerą, twarzą, figurą. Media tworzą presję na idealny wygląd.

I.K. Czytałam gdzieś słowa dziewczyny z Afryki, że do czasu wprowadzenia w ich kraju telewizji nie wiedziała, że jest brzydka, więc się tym nie przejmowała. Wielu ludzi nie wiedziało też, że żyje w biedzie, dopóki nie zobaczyli w telewizji bogactwa milionerów. Wcześniej porównywali się co najwyżej z sąsiadami – i byli szczęśliwi. Media, internet przynoszą nam wiedzę o świecie, ale i możliwość porównywania się z nieosiągalnymi przykładami urody lub stanu posiadania, a to często przekłada się na fatalne samopoczucie osób, które nagle uznają, że są okropnie brzydkie lub niemożliwie biedne.

T.S. Powstaje przymus, by dorównać celebrytom z okładek, a nawet obsesje, jak w przypadku bohaterki opowiadania, które mogą ukraść zdrowie i fortunę.

I.K. Także czas. Ala traci lata szkolne ważne dla samorozwoju, „przeczekuje” swoje bieżące życie, uważając, że będzie ono miało wartość dopiero po liposukcji.

T.S. Pamiętam, jak po wprowadzeniu stanu wojennego i mniej więcej miesięcznej przerwie w nauce, mój profesor chemii w liceum zaczął nas przepytywać i nikt nic nie umiał. Chłopcy próbowali się migać, że ciężka sytuacja w kraju, a on wtedy naprawdę się zdenerwował: „Co, myśleliście, że będzie wojna i nie trzeba się uczyć? Jak jest wojna, trzeba się jeszcze bardziej uczyć. Skoro czasy idą niepewne, to was mocniej przycisnę, bo potem może nie być szkoły!” Im dłużej żyję, tym bardziej doceniam jego mądrość. Nie można odkładać ważnych spraw na później. Liczy się tu i teraz. Mnie się ta chemia bardzo przydaje – i w życiu, i w pracy.

I.K. Dziewczynie zdecydowanie przydałyby się szersze zainteresowania i wiedza na inne tematy niż tylko chirurgia plastyczna i aktualne trendy w urządzaniu wnętrz. Jej deficyty ujawniają się natychmiast, gdy konfrontuje się z innym kręgiem osób – z rówieśnikami spoza szkoły, spoza dużej aglomeracji.

T.S. Zauważmy – ona nie ma żadnego mentora, żadnej dorosłej mądrej osoby, która by jej otworzyła oczy na ten strategiczny błąd w rozumowaniu. Szkoda mi takich nastolatków. Są osamotnione, nie mają żadnego wsparcia. Współcześni rodzice, nawet kochający, nie potrafią zbudować takiej relacji ze swymi dziećmi, by potem, jako nastolatki, rozmawiały z nimi o swoich sprawach. Rodzice bagatelizują znaczenie kontaktu i rozmowy z małymi dziećmi.

I.K. Bo to wymaga czasu, cierpliwości i „zejścia” do poziomu dziecka, by czuło się szanowane.

T.S. Przypomina mi się, jak moja mama chciała nauczyć moje starsze siostry, wtedy 5 i 6 letnią, pieczenia ciasta i wyszła do sklepu po proszek do pieczenia. Kiedy wróciła, robota już furczała. Na drewnianej podłodze w kuchni była rozsypana mąka, rozlana woda, wbite jajka. Deski były całe upaprane. Mama po prostu usiadła obok dzieci na podłodze i powiedziała – To teraz pokażę wam, jak zaplatać warkocze z ciasta, jak robić rożki, jak wycinać gwiazdki. Porobiły te wszystkie cuda, a mama poukładała je na blasze i upiekła. W cieście były drzazgi z podłogi i było twarde, więc nie nadawało się do jedzenia, i mama powiedziała – „A teraz wam pokażę, jak zrobić miękkie ciasto”. I zrobiły je wspólnie już na stole. Nie muszę chyba dodawać, że moje siostry uwielbiają gotować i wspaniale pieką ciasta. Tak to procentuje!

I.K. Mama nie ukarała dzieci za bałagan w kuchni i zmarnowanie produktów, ale wykorzystała sytuację, by je czegoś nauczyć. Rozumiała, że nie mają jeszcze doświadczenia ani trafnej oceny sytuacji. Obawiam się, że dzisiejsze mamy, którym brakuje czasu, nie uczą dzieci z taką cierpliwością i wyrozumiałością, a może nawet wcale nie uczą, raczej je wyręczają, bo tak jest szybciej i lepiej. Szybkie zrobienie czegoś jest ważniejsze niż budowanie dobrych relacji i nauczenie dziecka czerpania dumy z nowej umiejętności. Wyręczając, poganiając, krytykując lub karząc dziecko, można jego motywację do działania skutecznie zabić.

T.S. Dzisiaj rodzicom dziecko przeszkadza. W moim gabinecie skarżą się na przykład, że dziecko przychodzi do nich w nocy. Wtedy jak najszybciej odprowadzają je do jego pokoju. Pamiętam, że ja też w nocy przychodziłam do mamy. Była krawcową i w nocy szyła w kuchni na starej maszynie z pedałem. Kiedy przychodziłam, a miałam pewnie z 6-7 lat, nigdy nie zaganiała mnie do łóżka, ale była na moje wizyty przygotowana – wkładała mi specjalnie uszyty śpiworek, siadałam obok i rozmawiałyśmy, albo mama mi cichutko śpiewała. Moja mama miała zasoby, wiedziała, jak postępować. Potrafiła myśleć z wyprzedzeniem, nie zwalczała mnie. Dzisiaj rodzice często „zwalczają” dziecko, by im nie przeszkadzało.

I.K. O jakie zasoby chodzi?

T.S. Kiedy myślę o jej zasobach to przychodzą mi do głowy dwie rzeczy: rozumienie dzieci bez zbędnych tłumaczeń i empatia.

I.K. Dzisiaj nastolatki nie chcą spędzać czasu z rodzicami. Ala nie widzi dla siebie żadnej korzyści ani przyjemności w rozmowach z nimi, czy we wspólnej wycieczce. Nie jest z nimi szczera, nie mówi o swoich planach, nie radzi się, prawdopodobnie przewidując jedynie krytykę. A rodzice – normalni ludzie, nie żadne potwory – faktycznie za bardzo się nią nie interesują.

T.S. Nastolatki chcą mieć własne życie, ale kiedy relacje są dobre, doceniają kontakt i wspólny czas z rodzicami oparty na zaufaniu i bliskości.

I.K. Ross Campbell, amerykański psychiatra i znawca nastolatków twierdzi, że typowy bunt nastolatków jest wyrazem powszechności błędów popełnianych przez rodziców wobec dzieci.

T.S. To mi też uświadamia, że my mieliśmy w swoim życiu kupę bliskich, fajnych dorosłych, z którymi można było szczerze porozmawiać. Dzisiaj dzieci w bliskim otoczeniu mają zwykle tylko rodziców, a coraz częściej tylko matkę – zajętą, przepracowaną, sfrustrowaną.

I.K. Technologia – internet, smartfon – zastąpiły bliskie relacje.

T.S. I wielu rodzicom to pasuje, bo zwalnia ich z prawdziwego bliskiego kontaktu z dzieckiem, co wymaga uważności i czasu.

I.K. Wracając do opowiadania – Ala nagle znajduje się w nowym środowisku, na wsi. Ocenia je początkowo przez pryzmat kultury, którą zna ze szkoły. Wręcz dziwi się, że taki fajny chłopak jak Maciek w ogóle chce z nią rozmawiać.

T.S. Nauczyła się łączyć wygląd z cechami osobowości – przystojny, więc interesujący i ma prawo być zarozumiały, brzydki, więc nudny. Niestety za sprawą mediów osoby fizycznie atrakcyjne są lepiej postrzegane, nawet jako inteligentniejsze, co nie zawsze jest prawdą. Są one po prostu zwykle bardziej pewne siebie, bo inni im na to pozwalają.

I.K. Inteligencja i mądrość to zresztą zupełnie różne sprawy. Można być błyskotliwym i bystrym, ale inteligencja to tyko narzędzie, które nie daje gwarancji, że będziemy podejmować dobre decyzje. Wielu inteligentnych ludzi zniszczyło życie swoje i innych. Podejmowanie służących dobru decyzji wymaga mądrości – szerszej wiedzy, doświadczenia, perspektywy, refleksji. Ala chyba zaczyna nabierać innej perspektywy, zdobywa nowe doświadczenia. Zaczyna dostrzegać prawdziwe wartości.

T.S. Prawdziwa bliskość może działać korygująco na osobowość. Ala zmienia swój sposób postrzegania innych, bo zaczyna cenić autentyczną bliskość z fajnym, mądrym chłopakiem. I oby tak się stało, bo budowanie życia na wyglądzie i wysokopłatnej pracy, bez prawdziwej pasji i wartości, nie kończy się dobrze.

Czytaj również