Złota Lista / Od 8 lat / Co czytać

Chłopiec z Lampedusy

 

Z małych ziaren wyrastają wielkie drzewa

Opublikowany w znakomitej serii „Wojny dorosłych – historie dzieci” Chłopiec z Lampedusy może być doskonałym początkiem rozmowy z dziećmi o małych uchodźcach. O tym, co przeszli, o ich strachu o najbliższych, tęsknocie… i miejscu między nami. „Ta opowieść jest wymyślona – pisze Rafał Witek w epilogu. – Ale chłopiec podobny do jej bohatera istnieje naprawdę. W lutym 2015 roku – razem z innymi uciekinierami z Erytrei – Tandżin dotarł na włoską wyspę Lampedusę”. Zapytany o rodzinę, jedenastoletni uchodźca odparł wówczas łamaną angielszczyzną: „Bez mamy. Bez taty. Całkiem sam”. Ta książka jest „dla niego, ale też dla wszystkich dzieci w podobnej sytuacji”, dzieci, które musiały opuścić swój dom, kraj, dzieci, które przeszły przez piekło. Ale też dla dzieci, które spotykają małych uchodźców. I dla tych wszystkich, którzy pytają: dlaczego jedno „obce dziecko” jest „legalne”, a inne wtrąca się do aresztu? Czemu jedni przybysze są mile przyjmowani, inni prześladowani, głodni i odrzuceni?

W tym wypadku jako pierwsza wyciąga rękę do „obcego” Andżelika, dziewczynka z Polski, a więc także obca na Lampedusie, a jednak „legalna”, bo jej mama przyjechała na wyspę, by zarobić na mieszkanie… Dziewczynka chodzi do szkoły, ma koleżanki, nie doświadcza odrzucenia. To właśnie ona pierwsza pomoże Tandżinowi, gdy tylko zorientuje się, w jak trudnym położeniu się znalazł. I to ona mimochodem pokaże, ile znaczy pomocna dłoń i jak wiele można zrobić, skłaniając do pomocy kolejne osoby. Sympatycznego sąsiada (który okaże się byłym burmistrzem miasteczka, więc naprawdę wiele może), a nawet wiecznie gderającą właścicielkę domu, po której Andżelika i jej mama (wynajmujące od niej pokój) zapewne nie spodziewały się tak wielkiego serca.

Ta historia o sile przyjaźni i dobroci – podobnie jak historia prawdziwego Tandżina – skończyła się dobrze. Oby ziarenko, które mała Polka dostała od chłopca na pożegnanie, wykiełkowało także w sercach czytelników.

Tymczasem Wielka Historia sprawia, że wraz z kolejnym wydaniem i książka Rafała Witka, i seria stają się nam coraz bliższe. I coraz bardziej niezbędne.

Dorota Koman